Obudziło mnie tępe pulsowanie z tyłu głowy. Uniosłam się
na łokciach z jękiem.
- Co się stało? – zastanawiałam się, masując się po
skroniach.
Wspomnienia uderzyły we mnie jak taran. Zachwiałam się,
przypominając sobie, co wydarzyło się wczorajszej nocy.
- Cholera, cholera, cholera – zaklęłam, dalej starając
się zwlec się z… zaraz, na czym ja siedziałam?
Zatrzymałam się na chwilę i wreszcie dotarło do mnie
gdzie się znajduję. W celi.
„Pokój” był bardzo skromny. Kamienna podłoga łączyła się
z kamiennymi ścianami. Pod jedną z nich stało metalowe biurko i proste,
drewniane krzesło. Aktualnie zasiadałam na całkiem wygodnym łóżku, a podłogę
zaścielał lekko zużyty, ale puchaty dywan w kolorze (oczywiście) szarym. Nie
licząc dwóch par drzwi po przeciwnych stronach, to było wszystko.
- Lepsze to niż te lochy we Francji – mruknęłam do
siebie, nieświadomie zagłębiając się w wspomnieniach.
Potrząsnęłam głową, nie pozwalając sobie na dekoncentrację.
Po kilku próbach i niezliczonej ilości jęków, wreszcie udało mi się wstać. Postanowiłam
jak najszybciej zbadać, co znajduje się za drzwiami, więc skierowałam się do
tych na lewo.
Spięłam się w sobie, spodziewając się jakiegoś
okropieństwa. Otworzyłam je szarpnięciem i odskoczyłam. Drzwi prowadziły do…
łazienki. Utrzymana w metalu i kamieniu, wyglądała całkiem porządnie.
Usatysfakcjonowana odkryciem, skierowałam swe kroki w stronę, jak się
domyślałam, wyjścia. Te wyglądały o wiele porządniej. Wielki, prostokątny kawał
metalu o grubości przynajmniej 3 centymetrów i chromowaną klamką. Dotknęłam jej
niepewnie, a potem szarpnęłam zdecydowanie. Mimo że byłam na to przygotowana,
poczułam rozczarowanie. Drzwi nie drgnęły nawet o milimetr.
- Świetnie, po prostu fantastycznie – mruknęłam, zła na
siebie. Przecież oczywistym było, że są przygotowani – Nigdy nie odwracaj się
plecami do wroga – walnęłam się w czoło, przypominając sobie powiedzonko taty.
Jak zwykle coś schrzaniłam, a teraz przyszło mi za to
płacić.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać zawartość
plecaka. Zdjęcie, trochę ubrań i całkowicie bezużyteczne pieniądze.
Postanowiłam się szybko przebrać, bo na sobie miałam wczorajsze ubranie, które
najnormalniej śmierdziało. Zgarnęłam nowy strój i pobiegłam do łazienki. Po
chwili namysłu, postanowiłam też wziąć prysznic. Kiedy zdjęłam koszulkę, moim oczom
ukazał się osobliwy widok. Na przedramieniu, tuż pod łokciem, znajdowała się
srebrna, połyskująca bransoleta. Była niezwykle lekka, prawie jej nie czułam. Pewnie,
dlatego wcześniej jej nie zauważyłam. Próbowałam ją ściągnąć, lecz było to
niemożliwe. Wydawała się delikatna i elastyczna, a tak naprawdę była twarda i
naprawdę mocno się trzymała.
Zaintrygowana znaleziskiem wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się w świeżą koszulkę i legginsy.
Nim zdążyłam wyjść z łazienki, drzwi wejściowe otworzyły
się z impetem i do pokoju wszedł nie, kto inny jak brunet z tym swoim zimnym
uśmiechem. Momentalnie ogarnęła mnie paląca wściekłość i, nie zastanawiając się,
co robię, zainicjowałam przemianę. Zanim jednak cokolwiek się stało, poczułam
ostry wstrząs, a moje ciało zwiotczało.
*
Świadomość powróciła nagle, w połączeniu z ostrym bólem w
lewej połowie twarzy.
Chciałam natychmiast wstać, lecz okazało się to ponad
moje siły. Podłoga zakołysała się gwałtownie, a ja musiałam podeprzeć się
ściany.
Kiedy zawroty osłabły spojrzałam z nienawiścią na
nieznajomego.
- Czy ty mnie właśnie poraziłeś prądem, a na dokładkę
spoliczkowałeś?! – wrzasnęłam.
Spojrzał na mnie z sadystycznym uśmiechem.
- Sama się poraziłaś – odparł powoli jak do małego
dziecka.
Spojrzałam na niego jak na szaleńca, którym
prawdopodobnie był.
Zerknął wymownym wzrokiem na bransoletę na moim ramieniu,
a potem znowu skupił się na mojej twarzy.
- To moja droga jest mój własny wynalazek. Prąd o
napięciu 220V poraża twoje ciało, kiedy tylko urządzenie wyczuje jakąś zmianę w
twojej postaci – uśmiechnął się szeroko, spoglądając na swoje diabelskie dzieło–
nie wyrządza on żadnych szkód cielesnych, ale porządnie kopie i zatrzymuje
przemianę.
- Gratuluję pomysłowości – włożyłam w to zdanie tyle jadu
ile mogłam – A mogę wiedzieć, po co to wszystko? Po co zamykasz mnie w
więzieniu, po co zakładasz mi piekielną biżuterię? Do czego jestem ci
potrzebna, że musimy odgrywać całą tę szopkę?
Jego twarz momentalnie spoważniała, a jego postura
zaczęła emanować chłodem.
- Sama się w końcu dowiesz – mruknął – wystarczy, że dam
ci trochę czasu.
- Że co? - Zapytałam
z niedowierzaniem, siłą woli powstrzymując się od dodania ulubionego słowa
wszystkich Polaków – Co ty powiedziałeś?
- Zobaczysz – machnął na mnie ręką, jakbym była irytującą
muchą.
Uniosłam ręce ku niebu, prosząc Boga o odrobinę
cierpliwości.
- Dom wariatów – sapnęłam – Najpierw cię porywa, a potem
nawet nie chce ci powiedzieć, dlaczego.
- Wystarczy odrobina zdrowego snu i wszystko się rozjaśni
– posłał mi swój markowy uśmiech i wyszedł.
- Co to miało do cholery znaczyć? – rzuciłam się za nim,
lecz drzwi już się zamknęły, odcinając mnie od świata zewnętrznego.
W bezsilności osunęłam się na ziemię. Ten dzień chyba nie
mógłby być gorszy. Nagle usłyszałam głośne warczenie. Rozejrzałam się
spłoszona, lecz w zasięgu wzroku nie było niczego, co mogłoby go wydawać.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to mój brzuch.
Dopiero teraz poczułam ssący głód, szarpiący moje trzewia.
- I co ja mam teraz zrobić? – zapytałam sama siebie,
powoli się podnosząc – przecież tutaj nie ma nic do jedzenia, a na pewno nie
będę się dobijać do drzwi. Przecież nikt mnie nie usłyszy przez te kilometry
metalu i kamieni.
Po przeanalizowaniu sprawy postanowiłam poczekać do
jutra. Pewnie znowu odwiedzi mnie brunet. Poproszę go o coś do jedzenia i po
sprawie. Przecież chyba nie chce żebym mu tu umarła z głodu?
Nie mając pojęcia, która jest godzina, postanowiłam zająć
się czymś pożytecznym. Wróciłam do łazienki i wyprałam moje przepocone ciuchy w
umywalce. Może nie był to doskonały sposób, ale lepsze to niż brudny strój.
Musiałam dbać o moją garderobę, bo nie wiadomo ile jeszcze czasu będę musiała wytrzymać
w tym pokoju, a raczej nie dostałabym nowej.
Kiedy skończyłam już pranie, nie do końca wiedziałam, co
mam ze sobą zrobić. Ktoś, kto projektował moją celę chyba zapomniał, że może mi
się odrobinę nudzić. Chociaż może to zamierzone? W końcu będę tak znudzona, że
powiem im wszystko, co będą chcieli.
Żeby nie zacząć łazić po ścianach rzuciłam się na łóżko i
pogrążyłam się we wspomnieniach. Po jakimś czasie oczy zaczęły mi się kleić. Nie
walczyłam z ogarniającą mnie sennością, więc po chwili zapadłam w sen.
Słowa bruneta okazały się prorocze. Wszystkiego miałam
się dowiedzieć dzisiejszej nocy.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz